piątek, 21 sierpnia 2015

Prolog

  - Cristuś! To nie fair! Jesteś szybsza! - krzyknęła mała elfka, wchodząca na drzewo, aby odzyskać swoją własność. Miała niebieskie włosy, związane w grubego warkocza, a ubrana była w krótką, białą sukieneczkę.
 - Oj, nie przesadzaj! - odkrzyknęła złodziejka. 
      W końcu, gdy jakimś cudem Rose dogoniła swoją, starszą kuzynkę i odebrała od niej swojego pluszaka, zrobionego ze skóry tygrysa, usiadły na jednej z grubych gałęzi drzewa. 
 - Dlaczego chcą cię zabrać? - spytała dziewczynka, wzdychając. - Źle ci z nami? 
 - To nie tak - zaczęła Crist. - Nie zrozumiesz tego... ja tego do końca nie rozumiem, no i nie pasuje tutaj.
      Cristofera nie była taka jak inne elfy. Zamiast kolorowych włosów - miała brązowe, a jej uszy nie były tak bardzo spiczaste jak innych mieszkańców wioski. Nie było jej tutaj dobrze, każdy patrzył na nią jak na odmieńca, którym notabene, była. 
  - Ale jedyną osobą, która chce się zemną bawić, jesteś ty! - żaliła się Rose, przytulając się do pluszaka. 
 - Ludzie boją się inności, wyjątkowości... dlatego tak jest... - próbowała pocieszyć kuzynkę dziewczyna. - A co z Chabrem? On cię lubi.
 - Hahaha! On woli się z tobą bawić - zaśmiała się Rose. Niby to takie małe, ale zboczone myśli już ma. 
     Nagle usłyszały głos, dochodzący z dołu. Spojrzały się w tamtym kierunku. 
 - Księżniczko Cristofero - krzyknął Manzano, który był jednym z głównych strażników królewskiej rodziny.
      Pół-elfka zaczęła zeskakiwać z drzewa, aż wylądowała przed mężczyzną. Otrzepała się z resztek liści i spojrzała z ciekawością na strażnika.
 - Hm? 
 - Przyjechała, czas się zbierać. 
      W tym momencie Rose do nich dotarła. 
      Czas się pożegnać... 

      Salomea Storm była nową nauczycielką od  obrony przed czarną magią. Siedziała teraz w swoim gabinecie, kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. Musiała wszystko przygotować, a przede wszystkim - samą siebie. Nigdy wcześniej nie uczyła w szkole... bo przecież korepetycje to nie było to samo. 
      Od kilku miesięcy szukała pracy.Była wykształconym aurorem, ale odkryła, że to zajęcie nie jest dla niej. Nie wiedziała, czy bycie nauczycielem jest odpowiednią... zmianą, ale od czegoś trzeba zacząć. 
      Poznała już kilku nauczycieli. Profesor McGonagall, która była bardzo surową, ale miłą kobietą, z którą od razu złapały dobry kontakt. Profesor Sprout uczyła zielarstwa, przedmiotu, który nigdy mi nie szedł. Obiecała mi, że udzieli mi paru lekcji, jeśli będęmiała ochotę. Niesamowita osoba... Do niesamowitych osób, z pewnością, zalicza się Pan Snape. 
     Sewerus Snape był wysokim mężczyzną... który uwielbia kolor czarny. To było pewne, bo jego strój, włosy, a nawet humor - wszystko było czarne. Na razie, nie wiedziała co myśleć o tym profesorze. 
      Nagle usłyszała pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły. Wszedł nie kto inny, jak Snape. O wilku mowa...
      Kobieta wstała i uśmiechnęła się do profesora. 
 - Tak profesorze? - spytała, po czym wskazała na krzesło przed biurkiem. - Proszę usiąść. 
 - Dziękuję, ale postoję - mruknął, zamykając za sobą drzwi. - Profesor Dumbledore prosił, żebym przekazał pani, że... ma dla pani zadania, które sprawdzi pani umiejętności...
 - Słucham? 
 - Uda się pani do lasu.
 - Lasu...?

      Tak. Był to las. Mianowicie las istot, które Salomea widziała pierwszy raz na oczy. Każdy z nich miał kolorowe włosy. Niebieskie, czerwone, różowe... Ze swoim brązem wyglądała dość... dziwnie. 
      Jej misja polegała na tym, aby przywieźć stąd dziewczynę, która nazywała się Cristofera... Tyle wiedziałam. Ten człowiek - Dumbledore był na prawdę szalony. 
     Dobra, Salomea. Opanuj się. Myślała kobieta, wzdychając.
     Nagle podszedł do niej wysoki człowiek, a raczej elf. Salomea podała mu list i wytłumaczyła kim jest. Mężczyzna kiwnął głową i kazał za sobą iść, a ona, z lekkim wahaniem, ruszyła za nim. 
    Zaprowadził ją do drewnianej chatki, a gdy weszła do środka musiała przetrzeć oczy. Gdy wchodziło się do budynku, wyglądało, jakby był mały, ale tak na prawdę była to wielka sala tronowa. Na końcu sali, po środku stały trzy wielkie trony, a dwa były zajęte. Siedziały tam dwie, bardzo podobne do siebie, kobiety. Obie miały błękitne włosy, chociaż jedna bardziej wyblakłe. 
     Salomea ukłoniła się, gdy tylko mężczyzna, który ją tu zaprowadził, to zrobił. 
 - Dzień dobry - przywitała się czarownica. 
 - Jest już gotowa - powiedziała młodsza elfka. Wstała i przytuliła nauczycielkę. - Dziękuję tobie i profesorowi Dumbledore... to może ją uchronić. 
 - Em... tak, Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce na świecie - rzekła Salomea, nie za bardzo wiedząc, o co chodzi. 
- Calesho, gdzie twoje maniery? - spytała starsza. - Jesteśmy królowymi wioski Calagham.
      Do sali weszła jeszcze młodsza dziewczyna. Wyglądała zupełnie inaczej, niż tamte dwie. Miała brązowe włosy i ubrana była w uczniowskie szaty. 
 - Ech... - westchnęła dziewczyna, patrząc na swoją babcię i matkę. - Naprawdę muszę jechać? 
 - To dla twojego dobra - odpowiedziała babcia. 
      Gdy Cristofera i Salomea wyszły, starsza królowa podeszła do swojej córki. 
 -  Przecież... tak nie uchronisz jej, od przeznaczenia.
 - Muszę spróbować.
  



Kilka słów ode mnie. Jest to opowiadanie, które zaczęłam... rok... dwa lata temu... i cały czas chcę coś z nim zrobić. Stara wersja tego fanfic'a jest gdzieś w internecie, ale to będzie... tylko zapożyczeniem postaci i kilku rozdziałów z tamtej historii. 

7 komentarzy:

  1. Połączenie elfów i Hogwartu? Tego chyba jeszcze nie było ;) Naprawdę ciekawe. Czekam na następny rozdział. Piszesz naprawdę ciekawie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam dodać coś nowego, coś, czego jeszcze nie widziałam xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Były wilkołaki i pół-wile, to czemu nie pół-elfy... ;)

    Pozdrawiam i życzę weny,
    hg-ss-we-snie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam od początku…
    Ogólnie widzę, że jakaś fantastyka obok Świata Harry'ego nam się pojawi.

    Jest trochę błędów, więc może je wypiszę:

    W końcu, gdy jakimś cudem Rose dogoniła swoją, starszą kuzynkę i odebrała od niej swojego pluszaka, zrobionego ze skóry tygrysa, usiadły na jednej z grubych gałęzi drzewa. — Nie powinno być przecinka między „swoją” a „starszą” ani przed „zrobionego.”

    Salomea Storm była nową nauczycielką od obrony przed czarną magią. — była nauczycielką Obrony, nie od Obrony.
    I jeszcze tą nazwę dużymi literami :)

    Profesor Sprout uczyła zielarstwa, przedmiotu, który nigdy mi nie szedł. Obiecała mi, że udzieli mi paru lekcji, jeśli będęmiała ochotę.

    Będę miała jest razem w jakiś dziwny sposób.
    Poza tym nagły przeskok osób!

    Nie zapisuj też dialogów dywizami, a pauzami.

    Ogólne wrażenia: zapowiada się ciekawie, piszesz w miarę dobrze (powiedziała ta, która pisze jeszcze gorzej).

    Nie będę się rozpisywać, bo przy starych postach 10 zdań nie obowiązuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Czemu ja tego nie zauważyłam? D: Poprawię, gdy będę miała czas!
      Dziękuję za wskazanie mi błędów :3

      Usuń
  4. Hej! Pamiętasz mnie? :D
    Nie zdziwię się jeśli nie, dawno się nie natknęłyśmy na siebie w blogsferze, ale czytałam starą wersję tego bloga, a Ty czytałaś mojego! :*
    Tak zupełnie przypadkiem tu trafiłam i nie mogłam uwierzyć, że to jesteś na prawdę Ty i na prawdę to opowiadanie!
    Nie przedłużając biegnę czytać dalej! <3

    Pozdrawiam i całuję! :3

    OdpowiedzUsuń